O Silent Disco w 55 nie będę pisał bo to bez sensu, napiszę za to o dwóch Corneliusach (pozdrowienia dla Bloody Beetroots) - bananowym i grerpfrutowym. Mój był bananowy, jako żem bananowy przecież i słodki, Greg wziął grejpfrut jako zgorzkniały starzec. Oba bardzo dobre, wypiliśmy na Żurawiej w jakże doborowym towarzystwie mijających nas stróżów prawa, którzy dziś okazali się bardzo łaskawi (ślepi?) i przejechali koło nas bez postoju na druki urzędowe.
Na deser była Żołądkowa miętowa, ale to w innym odcinku.
Polecamy.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz