Tymbark "jabłko arbuz i mięta" Smakuje dokladnie tak, jak arbuzówka Wyborowej (jak ktoś nie pił to niech wypije albo poczyta o niej w poprzednich postach). Co prawda nie wiem, po co pić bezalkoholową wersję i tak słabego procentowo alkoholu, ale jak się okazuje istnieje taka opcja bez utraty doznań smakowych, co do tej pory wydawało mi się trudne do wykonania. Co jeszcze w tym wszystkim ciekawe, ten niewiele większy od iPhone'a kartonik mieści w sobie podobno aż 500 ml. napoju. Trudno uwierzyć? Jak to mawiał mój nauczyciel od fizyki: "nie wiem dlaczego tak jest, ale tak jest".
Benek Napity
Gul gul gul gul gul
piątek, 29 listopada 2013
Arbuz dla kierowców
Dziś rano, w pośpiechu przebiegając między sklepowymi półkami, chwyciłem kartonik z czymś innym, niż zwykle mam w zwyczaju chwytać jako takzwany napój do samochodu. Jak najbardziej świadomie wybrałem tym razem co innego i jak najbardziej przypadkiem trafienie to okazało się wyjątkowo... hmmmm. Przypadek? Nie sądzę.
wtorek, 19 listopada 2013
We wtorek mały biforek
Wraz z kolegą Gregiem udaliśmy się dziś (kalendarzowo wczoraj) w miasto świętować zwycięski remis w towarzyskim meczu o wszystko z Irlandczykami.
O Silent Disco w 55 nie będę pisał bo to bez sensu, napiszę za to o dwóch Corneliusach (pozdrowienia dla Bloody Beetroots) - bananowym i grerpfrutowym. Mój był bananowy, jako żem bananowy przecież i słodki, Greg wziął grejpfrut jako zgorzkniały starzec. Oba bardzo dobre, wypiliśmy na Żurawiej w jakże doborowym towarzystwie mijających nas stróżów prawa, którzy dziś okazali się bardzo łaskawi (ślepi?) i przejechali koło nas bez postoju na druki urzędowe.
Na deser była Żołądkowa miętowa, ale to w innym odcinku.
Polecamy.
sobota, 16 listopada 2013
Ciężkie poranki 2
Jak wiemy weekend jest od tego, żeby go celebrować. Tylko jak tu celebrować, kiedy budzisz się w sobotę o 15, przed Tobą kolejny wielki melanż a formy jeszcze brakuje.
Tak jak poprzednio na trudne poranki polecałem Aloe King (i nadal polecam, mam pod ręką również), tak dziś zagrałem w opcję mleka czekoladowego Mleczna Dolina. Mleko czekoladowe, kakao czy jakkolwiek by to nazwać smakuje naprawdę dobrze, pomaga również zwalczyć suszę w gębie, i co dosyć istotne w zwalczaniu pozostałości po melanżu nie jest naszprycowane chemią. Mogłoby być odrobinę mniej słodkie, ale zawsze można dolać sobie trochę mleka.
Jeżeli jesteś fanem Candy Up'a i lubisz zalać pałę w weekend, a do tego masz blisko Biedronkę, to jest to idealny wybór dla Ciebie. No i w przeciwieństwie do Candy Up'a, Mleczna Dolina nie kosztuje 6 zł za butelkę.
czwartek, 24 października 2013
W Piwpaw trafiliśmy połowę.
Dobek: Widawa. Chiał z lagera z goryczką to dostał - bardzo specyficzny posmak, którego nie jestem w stanie zidentyfikować. Nie zmienia to faktu, że smakuje trochę jak tanie piwo z Kerfa.
Moje za to wybietnie dobre - PLON. Też lager, ale ja dla odmiany poprosiłem o coś lekkiego. W odpowiedzi dostałem informację, że wczoraj przyjechała świeża beczka tego gówna. Gówna jak to mówią czarnuchy, bo dotychczas NIE PIŁEM LEPSZEGO jasnego piwa. Z lekkim posmakiem wiśni (to akurat moje odczucie) ale na pewno z polskiego chmielu, co jest informacją potwierdzoną w oficjalnych źródłach.
Na koniec ciekawostka - w Piwpaw za 1 zł. możesz spróbować 50 ml dowolnego piwa lanego, mają ich tu 57.
Pawulony ale już lepiej!
Pierwsze to Viva pa Wita - bardzo delikatne, ale jednoczesnie o bardzo wyrazistym smaku piwa przenicznego połączonego z aromatem kwiatów. Za piwem przenicznym nie przepadam szczególnie, bo zawsze po jednym-dwóch czuję się opity jak opos, to jednak polecam!
Drugie to Oto Mata Ipa - ciemne piwo z wyraźną, aczkolwiek przyjemną goryczką. Jak już wspominałem jako miłośnik ciemnych piw - tak mi lej! Dobkowi jednak chyba nie podeszło.
Oba produkty ze stajni Pinta, 12 zł. w Wynalazku.
Cytując klasyka: "Polecam wchuj, jest dobrze wchuj".
Pawulony na biedno.
Miałem dobrego posta, ale coś nie zadziałało, a nie chce mi się pisać po raz drugi.
wtorek, 15 października 2013
Marcowe o honor
Dziś wraz ze Śmigłem zagraliśmy w piwo w Bierhalle.
W oczekiwaniu na mecz ostatniej szansy... a nie, ten mecz już był. No to w oczekiwaniu na mecz o honor przyszliśmy na obiad do Bierhalle, któremu towarzyszyć musiało litrowe piwo. Musiało, bo skoro nasi waleczni reprezentanci grają z Anglią, to nie można przystąpić do tego meczu na trzeźwo. Tutejsze piwo Marcowe zostało polecone przez wspomnianego już Śmigła. Jako że jest on częstym bywalcem miejsc, w których leją alkohol, a obsługa to wyłącznie panie w uniformach, tutejsze browary zna na wylot.
Piwko bardzo smaczne! Co prawda po pierwszych łykach miałem wrażenie, że jest ono zbyt lekkie, ale szybko doszedłem do wniosku, że przez to idealnie nadaje się na mecz, podczas którego wypijemy ich jeszcze kilka. Szkoda że po 20 zł za litr.
No dobra, oglądamy.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)














